piątek, 20 stycznia 2017

III

 Wyszli z mrocznego, według Milo miejsca, ale chłopak zdążył zauważyć, że nie znajdują się tu gdzie poprzednio wchodzili w te ciemności. Chciał zapytać o to, jednak mina elfki wyrażała wystarczającą złość żeby zniechęcić go do zabierania głosu. Szli więc w milczeniu. Z początku wioska efów nie różniła się mocno od starej wsi zamieszkałej przez farmerów. Drewniane chatki i elfy, które wydawały się nadzwyczaj szczęśliwe ze swojego miejsca.
-Czy mogę cię o coś zapytać ?- Zaczął niepewnie Milo. Amadea skinęła lekko głową w odpowiedzi. Szli teraz ramię w ramię. - Dokąd idziemy?
-Oh, Milo. Do miasta, naprawdę sądziłeś , że wszystkim elfom odpowiadałoby mieszkanie tutaj? - Spojrzała na niego z rozbawieniem. - Dobrze, widzę ,że nadszedł czas na kolejne wyjaśnienia. Jesteśmy na terenie Klanu Ranczerów. Gdybyś tylko się uważniej przyjrzał ich oczy są brązowe. - Zamilkła na chwilę dając chłopakowi czas na rozejrzenie się.

 Bawiło ją zmieszanie Milo, gdy spojrzał na najbliższą elfkę. Ta w szybkim ukłonie przed Amadeą pobiegła dalej do swych prac. 
-Przynajmniej większość - dodała- Nikt bowiem nie zabrania małżeństw międzyklanowych. Dlatego możesz tu spotkać inny kolor oczu niż brąz. A my zmierzamy do miasta, gdzie przez najbliższy czas będziesz się uczył...
-To czemu nie mogłaś mnie tam od razu zaprowadzić ?

-Jesteś doprawdy irytujący i niekulturalny. Zaufaj mi, jestem tu dłużej niż ty. Poza tym za chwilę sam się przekonasz. No może to trochę dłuższa chwila bo jeszcze długa droga . - Spojrzała na jego bose stopy i wyczuła jego niechęć z powodu nie przyzwyczajonych do marszu kończyn. - Nie patrz tak. To twój wybór. Nasze drogi nie są takie kamieniste.
-A może mógłbym dostać jakieś buty ? - Odezwał się błagalnie Milo.
-Nie, inaczej nie nauczysz się posłuszeństwa.
-Ale...
-Warrani, czy mogłabyś pomóc temu młodzieńcowi ? Inaczej nie dotrzemy do mojej kasty przed zmrokiem.
-Chodźcie za mną ,Pani. -Odparła starsza elfka z lekko siwiejącymi już włosami spiętymi w warkocz.
  Milo był wyczerpany wędrówką, która zdawała się nie mieć końca. Zazdrosnym wzrokiem zerkał na Amadeę, która nie wykazywała nawet odrobiny zmęczenia. Przeszli przez trzy klany, zupełnie od siebie różne ale kiedy podiósł oczy wysoko w górę zatrzymał się z niedowierzaniem.
-Oto i moja rodzinna kasta, największe miasto.
 Zachowała milczenie i obserwowała zaskoczonego widokiem bramy głównej prowadzącej do Kasty Królewskiej swojego adepta.
-To , to to jest ...jak to możliwe , że ludzie tego nie widzą? Przy czymś takim czuję się malutki - mówił ściszonym głosem Milo.
-Dowód na to , że elfy też potrafią coś zrobić. Wchodzisz, czy będziesz się tak gapił?- Powiedziała surowo.
 Chłopak nie mógł się nadziwić widokowi ogromnej bramy. Składała się z dwóch wrot a jednak miał wrażenie, że jest w niej ukrytych mnóstwo innych skrzydeł. Każda część była pokryta płaskorzeźbami tak pięknymi a jednocześnie wyraźnymi, że mógł z niej odczytać wszystko. Czy to była cała historia efów? W takim razie przynajmniej wielkość była dla niego oczywista. Kolory też były niezwykłe, a słońce nadawało bramie kolejnego blasku i jakby dodatkowego wymiaru. Po bokach każdego ze skrzydeł wznosiły się wieżyczki ze spiczastymi dachami. Miał wrażenie jakby każdą wieżyczkę łączyła jakaś platforma , na której stali strażnicy. Chyba, że się pomylił, bo było to niezwykle wysoko i sądził , że to jego wyobraźnia podsuwa mu dodatkowe obrazy. Zdawało mu się nawet, że strażników robi się coraz więcej. Zaraz, czy to możliwe, że widzi tam wyraźnie twarz? 

Zam tę twarz, na pewno skądś ją znam. Ej, nie! To nie możliwe! Myśli Milo były pogrążone w niesamowitym widoku. Oto jakaś postać kobiety zdawała się spadać na ziemię z gracją i ciągle się jej przyglądając. Jej suknia delikatnie falowała na niewyczuwalnym wietrze. Gdy wylądowała na ziemi zaczęła iść w jego stronę.
-Witaj w Kaście Królewskiej adepcie Milo. - Powiedziała lekko się uśmiechając i wtedy chłopak rozpoznał ją.

-Ale jak ty to zrobiłaś? - Pytał wciąż zaskoczony i pełen podziwu.
-Cieszę się , że spodobało ci się moje powitanie po królewsku, no może nie takie oficjalne. - Amadea odwróciła się od niego i ruszyła ku otwierającym się do wewnątrz wrotom. - Milo rusz się !- Krzyknęła po czym zniknęła. Chłopak musiał podbiec żeby nie zniknęła mu sprzed oczu. Wewnątrz było równie zachwycająco ale już nie robiło na nim takiego wrażenia jak sama brama. Elfka prowadziła go przez ścieżkę idącą przez ogród. Jej jasnoszara suknia, połyskiwała w słońcu odbijając srebrne naszycia . Była długa tak, że zakrywała jej stopy, a z tyłu ciągnęła się delikatnie po ziemi. Dopiero teraz dotarło do Milo , że ma przed sobą królewską córkę. Gdy wyszli z ogrodu znaleźli się między budynkami utrzymanymi w delikatnych zdobieniach, wyglądały jak przedmieście starożytnego miasta, które znał z lekcji historii. Z tym , że te budynki były z jasnego kamienia i wszędzie panował porządek.
-Tu jest pięknie Amadeo.
-Wiem. Zaraz będziemy w budynku, gdzie będzie więcej Ludzi. Tam będziesz teraz mieszkał.

Ta informacja przyniosła mu ulgę. W końcu będzie mógł z kimś normalnym porozmawiać.
-Teraz cię trochę oprowadzę i postaram się odpowiadać na twoje pytania a później...
-Amadeo, Pani !
Rozległ się jakiś głos , na co oboje przystanęli. Chwilę później podszedł do nich młody elf.
-Przepraszam , Pani , że przeszkadzam ale pani ojciec pragnie się z Tobą widzieć.
-Dziękuję, Linnto. Pójdę jak zaprowadzę adepta do Scholaru.
-To bardzo ważna sprawa, Król prosi o natychmiastowe przybycie. - Milo zauważył jak jej mina się zmienia. Zamiast rozbawienia ujrzał cień zmartwienia i jakby smutku? sam nie wiedział.
-Czy to może ... - Nie dokończyła na co Linnto odpowiedział skinieniem głowy. On też miał poważną minę.
-Obawiam się , że tak . - Odpowiedział spokojnie elf.
-W takim razie zaprowadź adepta do Scholaru i powiedz Jonowi żeby się nim zajął aż do mojego przyjścia. -Wysoki elf skłonił się bez slowa. - Miło idź za nim . Zjawię się poźniej. Teraz twój wuj John się tobą zajmie. Mam nadzieję,że się ucieszy i czegoś cię nauczy. Do zobaczenia.
Odeszła pare kroków dalej i nie było po niej śladu. Milo spojrzał na Linnto w nadziei , że dostanie jakąś odpowiedź. Ten jednak milczał i ruszył przed siebie.
-Co to jest ten Scholar? 

-Amadea ci nie powiedziała? To taki duży budynek, gdzie mieszkają tacy jak ty, czyli pół ludzie pół elfy.
- I wuj John też tu jest? - Pytał z nadzieją Milo.
-Tak adepcie, John to ...hm , nasz dobry przyjaciel.
Uśmiechnął się i poszli dalej ścieżką między budynkami.
 Weszła do pałacu, wspięła się po szerokich schodach. Przywitała strażników i weszła do komnaty , w której miała nadzieję spotkać ojca. W środku jednak zastała tylko jednego z jego doradców, który pokierował ją do sali balkonowej. Tam już nie miała wątpliwości , gdzie znaleźć króla. Stał na zewnątrz, opierał się rękoma o balustradę. Wzrok miał utkwiony w dalekiej przestrzeni, jednak nie w tych pięknych widokach doliny , która się przed nimi rozpościerała. Jego wzrok był nieobecny.
-Ojcze - Powiedziała cicho Amadea i wykonała ukłon.
-Jesteś. - Spojrzał na nią i wymusił uśmiech.
-Czy ona...?- Niepewna nie dokończyła pytania.
-Tak, Amadeo. Twoja matka postanowiła nas odwiedzić i będzie tu przed zmierzchem.
Spojrzał jej teraz w oczy i widziała ten ból, te lata cierpienia, ukrywania tego. To co przeżył wywoływało w nim straszne poczucie winy. Teraz był bliski płaczu. Oto jej ojciec, Wielki Król Elfów, Król Światła był bezbronny. Podeszła do niego i przytuliła. Oh, jak dawno tego nie robiła, nie mogła przez ich pozycję polityczną, a on był wiecznie zajęty. Teraz jednak byli sami i mieli problem, który dotykał ich oboje tak samo boleśnie.
-Przepraszam cię , nie jestem zbyt dobrym ojcem. - Powiedział po czym jedna łza spłynęła mu po policzku. Nie widziała ojca w takim stanie. Jej myśl powędrowała ku matce. Matka, wszystko zniszczyła. A jednak czy było inne wyjście?
-Amadeo - odsunął ją od siebie i trzymał za ramiona.- Czy mogłabyś wyjechać  i ją powitać?
-Tak ojcze. Zaraz przygotuje konie.
Już miała wychodzić, zawróciła jednak i nieśmiało zapytała.
-Czy ona ...- westchnęła z bólem - myślisz , że ona chce wrócić?
-Nie wiem czego chce, ale nie wróci do nas. Idź już Amadeo. Nie możemy się spóźnić z powitaniem.