sobota, 4 lutego 2017

IV

   Kiedy znaleźli się w budynku, w którym od teraz miał mieszkać Milo, Linnto przeprowadził go przez jasne korytarze. Zatrzymali się przed niczym niewyróżniającymi się drzwiami. Elf zapukał trzy razy po czym robiąc krok do tyłu pociągnął za sobą towarzysza aby i ten zrobił miejsce na otwierające się w ich stronę skrzydło.
 -Witaj Linnto, jakieś wieści? - Odparł uśmiechnięty mężczyzna, który gestem zaprosił gościa do środka.
-O tak! Możemy wejść? - Linnto wskazał na Milo, który widocznie się niecierpliwił.
 Gdy elf zrobił mu miejsce , podszedł do wuja aby się z nim przywitać. Po wymienieniu przyjacielskich uścisków John zaprosił ich do swojego gabinetu.
 -Milo, chłopie, co ty masz na sobie? Idź do mojego pokoju, to tam za tymi brązowymi drzwiami i wyjmij sobie z szafy jakieś ciuchy. Kto cię tak urządził? - Zaśmiał się głośno starszawy mężczyzna po czym usiadł za biurkiem, Linnto również się uśmiechnął i zajął miejsce po drugiej stronie drewnianego mebla.
-Amadea, pół dnia chodziłem boso ... - Zniknął za wskazanymi drzwiami. 
-Hoho! Jest jeszcze lepsza niż sądziłem ! - Krzyknął za chłopakiem roześmiany, po czym zwrócił sie do drugiego gościa.
-Słucham? Królewna jest jego przewodnikiem? To w ogóle jest możliwe?
-Najwidoczniej tak. Teraz jednak prosiła ciebie abyś się nim zajął. Zgłosi się wieczorem ale nie liczyłbym na to. Jej obecna hm... Misja? może zająć jej więcej czasu niż się spodziewała.
-No cóż, damy sobie radę. Zaskoczyło mnie to wyróżnienie dla mojego siostrzeńca. Tym bardziej się cieszę. Mogę zapytać co to za misja Amadeii?
-Zapytać możesz, ale nie mogę odpowiedzieć. Przykro mi. Zapewne wszyscy dowiecie się we właściwym czasie. Ale nie martw się, to nie misja wojenna. 
 John wpatrywał się zamyślony w swojego gościa, coś go zaniepokoiło. Jednak nie mógł się wtrącać w tego typu sprawy. Jeśli to coś poważnego to i tak zostanie powiadomiony jako jeden z pierwszych. Tymczasem musi czekać.
-Postaram się przekazać Milo jak najwięcej 
-Uważałbym tylko, gdyż sądzę, że Amadea ma jakiś indywidualny pomysł na szkolenie swojego adepta.- Zaśmiał się na widok chłopaka , który właśnie wrócił "ubrany jak człowiek" . -W takim razie zostawiam was, mam jeszcze dużo pracy a słońce zaraz zacznie zachodzić. Poproszę jeszcze aby przygotowano pokój dla Milo. Jeśli będą jakieś wieści, to na pewno się odezwę. Do widzenia.
 Linnto ruszył ku drzwiom, a John wstał by go odprowadzić. Kiedy znaleźli się w korytarzu, elf odwrócił się i zapytał szeptem:
-Czy załatwiłeś już jego ludzkie powiązania?
-Po części tak, wiesz, że to wymaga czasu.
-Dobrze, ale czas się kończy. Uważaj na siebie przyjacielu i na chłopaka też.
-Dziękuję. Do zobaczenia .
  Zamknął drzwi i wrócił do siostrzeńca. 
-Milo, jak to się stało, że matka z ojcem nie byli w stanie cię tak ustawić jak jedna dziewczyna?
-Bardzo śmieszne. Powiesz mi w końcu czemu tu jestem ? Wszystko fajnie, ale ja chcę wracać. Świetna wycieczka, tylko czuję , że to chory sen a ja nie mogę się obudzić. -Załamany opadł na fotel ustawiony w rogu tuż przy oknie.
-Właśnie dlatego tu jestem.
-Powiesz mi o co chodzi ?
-Tak. Po pierwsze to wcale nie musiałeś ubierać się w tą sukienkę. - Poklepał go plecach i poszedł usiąść za swoim biurkiem. 
-Poważnie? Dałem się wrobić tak?
-Nie wiem jaki w tym cel miała Amadea ale tylko elfy chodzą w tunikach, albo w takich szatach jak Linnto. On z kolei należy do Centrali Królewskiej, więc chce czy nie to musi nosić określone szaty. 

-A możesz zacząć od tego czemu tu jestem?
-Oczywiście. Pamiętasz wszystkie te opowieści, które ci opowiadałem jak byłeś młodszy?
-Te bajki? O magicznym świecie za murami? O tych wszystkich robotach?
-Hm.. no te o robotach to akurat faktycznie bajki. Szkoda, że nie zapamiętałeś tych o elfach i innych stworach.

-No ładnie, a skąd mam wiedzieć teraz czy te potwory to prawda czy nie? A smoki? Te mi się nawet podobały.
-Smoki to przeszłość również dla elfów, to wymarły gatunek. Ciężko byłoby je ukryć przed ludźmi. Zwłaszcza te dzikie.
-Dobra, John, powiedz mi proszę z jakiej okazji znalazłem się tutaj i nie mogę wrócić do domu. Czy to wina moich rodziców?
  Starszy mężczyzna oparł się na swoim krześle i odchylił głowę maksymalnie do tyłu. Tak jakby szykował się do powiedzenia czegoś, co sprawi mi ból.
-Milo,  to, że twojej matki nie było wtedy , gdy jej potrzebowałeś...
-Nigdy jej nie było, ojca też.
-Wiem, dlatego masz mnie. Ale wracając, twojej matki nie było przy tobie dlatego, że jest elfką. 
-Czyli Amadea mówiła prawdę, że jestem elfem w połowie. - Zasępiona mina Milo powoli zmieniała się w zaciekawienie. Chłopak widocznie wciągał się w rozmowę, z której mógł w końcu dowiedzieć się czegoś więcej. Uważnie obserwował wuja.
-Tak, jesteś mieszańcem dlatego tu jesteś. 
-Ale skoro moja matka jest elfką to czemu nie jest tutaj?
-Bo ona należy do tej części elfów, które odeszły razem z królową. Jest elfką ciemności. Nazywają się tak, ponieważ to mordercy, zbrodniarze. 
-Od kiedy to elfy są złe?
-Od kiedy to ludzie stali się dla nich jeszcze gorsi. Pewnie już wiesz, że elfy mają bardzo kolorowe oczy. Każdy Klan , czy też Kasty, to takie Klany tylko, że większe albo ważniejsze jak Kasta Królewska, ale każdy klan ma swój kolor. Elfy żyją bardzo długo ale kiedy już umierają to ich ciała rozkładają się na kamienie zazwyczaj szlachetne. Ludzie to wykorzystali na swój sposób i najpierw zaczęli okradać cmentarzyska, stworzyli niejedną kopalnię. Zanim elfy zdążyły się zorientować co się dzieje, to ludzie zaczęli je zabijać. Doszło do niejednej rzeźi. To, co się działo było okropne. Król nakazał ucieczkę, wybudowali Wielkie Miasto, z Wielkim Murem. To właśnie tu, gdzie jesteśmy. Oni nie potrafili walczyć, elfy były bezbronne. One z natury są bardzo dobre, ufne i uczciwe. Ludzie to ich przeciwieństwo. Cwaniacy. Wyobraź sobie, że elfów kiedyś było więcej niż drzew w Dzikiej Puszczy a w tamtym czasie wszystkie zmieściły się za murami Kasty Królewskiej. To była wyniszczająca inwazja ludzka. Amadea pewnie ci to jeszcze raz opowie dokładniej. Tak czy siak, Królowa się wściekła, zabrała ze sobą połowę poddanych, którzy się zgodzili do niej przyłączyć i wymaszerowali. Szli w kierunku południowym, aby być jak najbliżej ludzi. Tam mają swoją Kastę. Nauczyli się bronić, są świetni w walce, mają swoją broń. Raz w roku przyjeżdża tu kilku Wojowników i przez miesiąc, bądź dwa szkolą naszych, znaczy tutejsze elfy. Też będziesz miał okazję się z nimi spotkać, bo z tego co wiem , to adepci też uczą się walki. Hej, Milo? Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - John patrzył teraz na chłopaka, który siedział bez ruchu wpatrzony w okno. Powoli odwrócił głowę i spojrzeli sobie w oczy.
-Moja matka jest zabójcą? -Powiedział powoli, zaznaczając ostatnie słowo.
-Nie wiem dokładnie jakie ma zadanie. Spokojnie. Ty nie musisz...
-Nieważne. Czemu nie powiedziała mi o tym?
-Szczerze mówiąc, nie wiem. Zazwyczaj większość dzieci ciemności przychodząc tu już wie o całej historii i o całym systemie tu panującym. Uprzedzałem ją, że może to się źle skończyć. Chyba się łudziła , że nie będzie musiała cię tu oddawać.
-A to dlaczego? Jak to oddawać? Nie będę mógł wrócić  do mojego życia.- To ostatnie zdanie nie było już pytaniem, Milo wydawał się załamany. W pokoju zaczęło się robić szaro, nie zauważyli, że słońce zdążyło już zajść. 
-Chłopie, nie martw się. Jeszcze się tu odnajdziesz i nie będziesz chciał wrócić. 
-John, a Meg? Przyjaciele?
-Zaufaj mi, wiem , że tęsknisz. Ale obiecuję , że się tym zająłem i nie będziesz tu sam. 
-I co im powiedziałeś? Że nie żyję? Że wyjechałem niespodziewanie i nie miałem czasu się z nimi pożegnać?-Zdenerwowany Milo wstał i zaczął krążyć po pokoju. Przestało mu się podobać to, co się tu działo. John podszedł do chłopaka i chwycił go za ramiona. 
-Zaufasz mi? Nie jestem taki głupi jak ci się wydaje.
-Tego nie powiedziałem. 
-Ale pomyślałeś. 
-Nie. Tylko nie chcę tu być. A ty?
-Co ja?
-Co ty tu robisz? Kim ty jesteś?
-Jestem Łącznikiem. Kimś w rodzaju ambasadora. Tylko mam więcej obowiązków. 
-Czyli co takiego robisz?
-Szukam takich jak ty wśród ludzi i pomagam im tam, później przyprowadzam ich tu i jeśli mają kłopoty tu to jestem pierwszą osobą, która im pomoże.
 W tym momencie ktoś trzy razy zapukał do drzwi. Sekundę później  w gabinecie pojawiła się elfka o jasnych, długich i prostych włosach, zebranych na jedną stronę. Uśmiechnęła się na powitanie.
-Witaj Niamai. - Przywitał się John. - Coś się stało?
-Już późno, pokój dla nowego adepta jest gotowy. A kolacja.. Wszyscy już zjedli oprócz was. 
-Ah, zapomniałem. Nie zauważyliśmy, że słońce zaszło. Dziękuję Niamai, zaraz zejdziemy. Przepraszam.
-Nic nie szkodzi. 
-W takim razie widzimy się na dole. Do zobaczenia. - Pożegnał się John. Kiedy elfka wyszła, mężczyzna zwrócił się do siestrzeńca.
-Zaufaj mi, dobrze ?
-Dobrze - odparł chłopak bez przekonania.
-Chodź, pewnie umierasz z głodu. Ja już w prawdzie też. Elfy gotują wyśmienicie.  


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kochani!
Jeśli spodobał się wam mój blog , moje opowiadanie to zapraszam do oddania na niego głosu!
Otrzymałam nominację , za co bardzo dziękuję! :)
Księga Baśni organizuje sondę na Blog Miesiąca.
Jeśli masz ochotę zagłosuj TUTAJ
Dziękuję .

3 komentarze: